Naturalizm

Istota naturalizmu tkwi nie tyle w temacie rodzajowym, ile w sposobie wyrażenia go — ujęcia życia… Dlatego z obowiązku tyl­ko historia sztuki wspomina GUSTAWA BUDKOWSKIEGO. Ten miał wszystko, czego brakowało innym, ale nie miał samodzielności i poczucia życia. Dlatego, mimo że z Petersburga, Dusseldorfu, Paryża, Rzymu wyniósł stosunkowo duży zapas wie­dzy, jednak nic umiał jej zużyć w sposób twórczy. Jego zimne, nie- odczute rodzajowe obrazy, jak „Wdowa” przed portretem męża, „Da­ma z psem”, „Paź”, wąchający łakomie kwiatek na piersiach mocno wydekoltowanej piękności, Włoszka klęcząca u konfesjonału „Przed spowiedzią” i konwencjonalne w kompozycji, poprawne w wy­konaniu, mało kolorystyczne — nie wnoszą do sztuki nic własnego, nic z tego, co się daje świeżością ducha i szczerością obserwacji.

patrolEpigonem tego kierunku jest malarz gładziutko malowanych anegdotek ludowych, FRANCISZEK EJSMOND  spóźniony bar­dzo. bo o dwadzieścia trzy’ lat od Kotsisa młodszy.
Natomiast godny wspomnienia, zwłaszcza w zakresie portretu, który wyczuwa w charakterze jak mało kto ze współczesnych, jest ALFRED ROMER.
Poszczególne pierwiastki istotnego naturalizmu dają się wykryć i w sztuce Matejki. Czymże innym jest np. jego forma tak doskonała, jego nieprawdopodobna namiętność, z jaką odtwarza ściśle z natury każdy kawałek swego obrazu. — Jest w tern coś pokrewnego prerafaelitom angielskim, ale mistrzostwo formy Matejki przechodzi wszyst­ko. co było w tym czasie namalowane w Anglii.

Jeżeli mimo wszystko malarstwo naturalistyczne nie zostało przyjęte w swoich czasach z otwartymi rękami, to tylko dlatego, że sztuka w ogóle nie była potrzebą życia polskiego, i że jej dzieje w XIX w. stanowią po- prostu martyrologię talentów.
Najpierwszymi i najbardziej obiektywnymi przedstawicielami no­wego prądu byli bracia Gierymscy.
Synowie urzędnika w szpitalu Ujazdowskim, dzieci miasta nowo­czesnego, bez wspomnień promiennych na wsi spędzonej młodości, obcy i niechętni szlachetczyźnie, jej tradycjom i ideałom, bardzo trzeźwi, bardzo krytyczni — szukali tej trzeźwości i w malarstwie. — Szukali prawdy nagiej, bez fantazji, bez uczuć i bez upiększeń. Matej­ko nawet nie umiał ich wzruszyć. Max wyrażał się o nim przecież — „to nie jest malarz”.,. Miał go za literata i historyka…